W dzisiejszym artykule przenosimy się ponad dwadzieścia lat wstecz. Cofamy się do sezonu 2004/2005, kiedy Wierna była beniaminkiem III ligi. Nasz zespół, jak co roku, przystąpił do Okręgowego Pucharu Polski, a jak się później okazało, był to historyczny moment w dziejach klubu – wciąż pozostający najlepszym okresem Wiernej w rozgrywkach pucharowych.
Specjalnie dla naszych mediów skontaktowaliśmy się również ze strzelcami bramek dla Wiernej w pucharowych zmaganiach sezonu 2005/2006, dzięki czemu możemy jeszcze mocniej odczuć wyjątkową atmosferę tamtych chwil. Przerwa między rundami to idealny moment, aby powspominać najlepsze lata, przypomnieć kibicom niezapomniane chwile i przybliżyć młodszym sympatykom fascynującą historię naszego klubu.
Droga do triumfu w Okręgowym Pucharze Polski
W 2004 roku rundę jesienną rozpoczynaliśmy jako beniaminek III ligi, wówczas trzeciego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Można powiedzieć, że start sezonu był udany – po dziewięciu kolejkach zgromadziliśmy na swoim koncie 14 punktów. Właśnie po dziewiątej kolejce rozpoczęliśmy naszą przygodę w Okręgowym Pucharze Polski – dokładnie 6 października 2004 roku. Pierwszym rywalem, którego napotkaliśmy na swojej drodze, była A-klasowa Victoria Górki Szczukowskie. Spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem 2:0, a bramki dla Wiernej zdobyli Malaga i P. Kleszcz, co pozwoliło nam awansować do IV rundy Okręgowego Pucharu Polski.
Kolejny etap rozgrywek czekał na nas dopiero wiosną – dokładnie 13 kwietnia 2005 roku. W czwartej rundzie Okręgowego Pucharu Polski trafiliśmy na Wicher Miedziana Góra. Mecz rozegrano na stadionie w Ćmińsku. Nasz zespół odniósł pewne zwycięstwo 4:0 po bramkach M. Kleszcza, Stalmasińskiego, Dreja oraz P. Kleszcza i bez żadnych problemów awansował dalej.
Następna runda przyniosła nam rywalizację z Orlętami Kielce. Do 61. minuty Wierna prowadziła 3:0 po trafieniach Dreja, Fatygi oraz R. Grzyba. Później straciliśmy jednego gola, jednak Wierna kontrolowała przebieg spotkania i ostatecznie zwyciężyła 3:1. Tym samym ćwierćfinał okazał się dla nas przepustką do grona czterech najlepszych drużyn, które miały walczyć o finał pucharowych rozgrywek.
Podbudowani wyjazdowym zwycięstwem w III lidze nad Sandecją Nowy Sącz 1:0, rozegraliśmy półfinałowe spotkanie z AKS-em Busko-Zdrój, które odbyło się 8 czerwca 2005 roku. Już w 4. minucie wyszliśmy na prowadzenie po bramce Fatygi. Gospodarze odpowiedzieli trafieniem Jaworka w 63. minucie. Kluczowe okazało się jednak trafienie R. Grzyba w 79. minucie, które dało nam ogromną radość i awans do finału Okręgowego Pucharu Polski. W decydującym meczu czekała na nas drużyna GKS-u Nowiny, która świetnie spisywała się w IV lidze, jednak po wyczerpującej walce z Buskiem o awans do III ligi ostatecznie zajęła drugie miejsce w tabeli.
Pierwszy mecz dwumeczu finałowego z GKS-em Nowiny rozegraliśmy 15 czerwca 2005 roku. Najpierw na stadionie rywala, a następnie w Małogoszczu. Spotkanie na obiekcie przeciwnika nie ułożyło się po naszej myśli i GKS Nowiny zwyciężył 1:0 po bramce Kowalskiego w 65. minucie. Dla nas kluczowy był jednak rewanż, zaplanowany na tydzień później.
22 czerwca 2005 roku przystąpiliśmy do walki o zwycięstwo w regionalnym Pucharze i historyczny sukces. Od pierwszych minut spotkania ruszyliśmy zdecydowanie do odrabiania strat. Do przerwy prowadziliśmy 3:0 po bramkach Gila, Szpiegi oraz jednym trafieniu samobójczym rywali. Po zmianie stron Gil dołożył jeszcze jedno trafienie, a Nowiny zdołały odpowiedzieć jedynie honorowym golem w końcówce spotkania. Tym samym sięgnęliśmy po pierwszy w historii, jak dotąd jedyny, Okręgowy Puchar Polski. Zwycięstwo otworzyło nam drogę do rywalizacji na arenie krajowej jako zwycięzcy rozgrywek okręgowych, bowiem do rundy wstępnej trafiali wówczas zarówno triumfator, jak i finalista regionalnego Pucharu Polski. Po solidnym sezonie w III lidze i wywalczeniu utrzymania nasz zespół rozpoczął przygotowania do kolejnych rozgrywek.
Awans do 1/16 finału Pucharu Polski
5 lipca 2005 roku w siedzibie PZPN odbyło się losowanie par rundy wstępnej Pucharu Polski, w której rywalizowali zdobywcy oraz finaliści regionalnych rozgrywek pucharowych. Wylosowaliśmy drużynę Glinik/Karpatia Gorlice i to z nią przyszło nam zmierzyć się w pierwszym etapie ogólnopolskich zmagań. 2 sierpnia 2005 roku, jeszcze przed startem rozgrywek III ligi, rozegraliśmy domowe spotkanie z pucharowym rywalem. Po bramce Waldemara Szpiegi w 79. minucie mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa z Glinikiem oraz awansu do kolejnego etapu rozgrywek.
I runda Pucharu Polski była rozgrywana 7 sierpnia, czyli tydzień po rundzie wstępnej. Nasza drużyna trafiła na II-ligowego Górnika Polkowice. Był to ostatni etap rozgrywek bez meczów rewanżowych, dlatego musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę. Dwa dni wcześniej przegraliśmy 0:1 z Sandecją Nowy Sącz przed własną publicznością na inaugurację rozgrywek III ligi, dlatego spotkanie pucharowe było doskonałą okazją do rehabilitacji.
Spotkanie z Górnikiem Polkowice rozpoczęło się 9 sierpnia o godzinie 16:00. W 12. minucie meczu Mateusz Cieluch, wypożyczony do Wiernej z Jagiellonii Białystok, zdobył bramkę, dając nam prowadzenie. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie w tym spotkaniu, a nasza drużyna w znakomitych nastrojach awansowała do kolejnej rundy rozgrywek. O komentarz poprosiliśmy Mateusza Cielucha, który w kolejnych latach występował m.in. w takich klubach jak Polonia Bytom, Podbeskidzie Bielsko-Biała, GKS Katowice, Ruch Radzionków czy Odra Opole – tak skomentował tamten okres:
– Dwadzieścia lat minęło, jednak bardzo dobrze pamiętam kulisy tego spotkania. Mecz Pucharu Polski z Polkowicami, w którym zdobyłem bramkę dającą awans do kolejnej rundy był chyba moim pierwszym meczem w seniorskiej piłce. Dla naszej drużyny oraz kibiców wyeliminowanie zespołu z wyższej ligi zawsze jest dużym sukcesem i dumą dla lokalnej społeczności. Tak też było w tym przypadku. W kolejnej rundzie trafiliśmy na pierwszoligowe wówczas Zagłębie Lubin i nasza przygoda się na kolejnej rundzie zakończyła.
Losowanie kolejnej rundy, w której obowiązywał już system meczów rewanżowych, odbyło się 23 sierpnia 2005 roku. Po godzinie 11:00 poznaliśmy naszego rywala, którym było Zagłębie Lubin prowadzone przez śp. Franciszka Smudę. Zaplanowany na 20 września mecz w Małogoszczu przyciągnął duże zainteresowanie kibiców, ponieważ do naszego miasta przyjeżdżała drużyna z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 15:30 i od pierwszych minut było bardzo emocjonujące. W pierwszej połowie goście wyszli na prowadzenie po bramce Dariusza Jackiewicza. Mieliśmy swoje okazje do wyrównania, jednak bramkarz Zagłębia spisywał się bez zarzutu. W 36. minucie nasz bramkarz, śp. Michał Żyła, obronił rzut karny, podtrzymując nadzieje Wiernej na korzystny wynik.
W drugiej połowie prezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej. Karol Drej był bliski zdobycia bramki – po strzale z około 20 metrów piłka trafiła w poprzeczkę bramki Zagłębia. W 80. minucie Mateusz Kleszcz strzelił gola bezpośrednio z rzutu wolnego i doprowadził do wyrównania. Jak można wyczytać w artykułach sprzed 20 lat, świetnie na boisku prezentował się Rafał Grzyb, który swoją grą sprawiał wiele problemów drużynie z Lubina. Po zaciętym spotkaniu nasz zespół zremisował 1:1 z Zagłębiem Lubin. Swoimi wspomnieniami z tego spotkania podzielił się strzelec wyrównującej bramki – Mateusz Kleszcz:
– Jeśli chodzi o mecz, który odbył się 20 lat temu 20 września 2005, wszedłem w drugiej połowie, a w końcówce w 80 minucie strzeliłem gola bezpośrednio z rzutu wolnego, gdzie zaskoczyłem bramkarza gości Mariusza Liberdę. Wtedy mieliśmy dobrą, solidną, a przede wszystkim ambitną drużynę, która była oparta w głównej mierze na wychowankach klubu. Mecz zakończył się remisem, ale dzięki determinacji i zaangażowaniu całego zespołu zaprezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony nie ustępując wyżej notowanemu przeciwnikowi. To była wielka satysfakcja osobiście grać przeciwko zawodnikom z pierwszej ligi, gdzie z niektórymi znałem się z boiska grając w juniorach Wisły Kraków (Paweł Strąk) czy w reprezentacji Polski do lat 18 (Michał Stasiak). Na koniec, trzeba wspomnieć o trenerskiej legendzie Franciszku Smudzie, który uważany był za jednego z najlepszych trenerów w Polsce, którego można było poznać.
Ponad miesiąc później, 26 października w Lubinie, nie było już jednak miłej niespodzianki. Przegraliśmy 0:3 i zakończyliśmy naszą przygodę z Pucharem Polski. Mimo to do dziś pozostaje to największe pucharowe osiągnięcie w historii klubu – historia, do której wracamy z ogromnymi emocjami, dumą i sentymentem, ponieważ pozwoliła nam poczuć smak wielkiej piłki i rywalizować z zespołami znacznie wyżej notowanymi.
